środa, 9 listopada 2011

Byłam w teatrze [2]


Białostocki Teatr Lalek
Księżniczka Angina Rolanda Topora
Reżyseria: Paweł Aigner
Scenografia: Pavel Hubicka
Kostiumy: Zofia de Ines
Premiera: 5 lutego 2011


Anginowy zawrót głowy

Podczas tegorocznej edycji toruńskich "Spotkań" widzowie mieli szansę poznać Anginę, "Księżniczkę Anginę", czyli przedstawienie Białostockiego Teatru Lalek. Oczekiwania wobec spektaklu były niemałe, wszak przy jego realizacji pracowali tacy znamienici twórcy, jak: Paweł Aigner (reżyser), Pavel Hubicka (scenograf) czy Zofia de Ines (kostiumolog), a BTL sam w sobie jest już marką. Z tej współpracy powstało sceniczne szaleństwo - szaleństwo konwencji, kostiumów, rekwizytów oraz emocji. 


"Księżniczka Angina" to adaptacja teatralna powieści Rolanda Topora o tym samym tytule. Charakterystyczne dla twórczości tego autora jest umiłowania groteski, absurdu, czarnego humoru, surrealistycznego myślenia. Niełatwe zadanie mieli artyści z Białegostoku, ale poradzili sobie z nim naprawdę nieźle. Wprowadzili widzów w ten dziwny, odrealniony świat i nie wypuścili z niego do ostatniej minuty. Atakowali akcją, kolorami, niedorzecznym momentami dowcipem. Sam początek spektaklu był "wystrzałowy" i to dosłownie - jedna z postaci zaczęła strzelać z pistoletu, a pierwszy strzał poderwał ludzi z wygodnych foteli i dał jednoznacznie do zrozumienia, że się zaczęło... 


Publiczność wybrała się na dwie godziny w podróż z Anginą - dziwną dziewczynką o rudych włosach, podobno królewskich korzeniach i trudnym usposobieniu. Po drodze główną bohaterkę spotyka wiele przygód, często absurdalnych, a jej zachowanie (zmienne jak chorągiewka) bawi, wzrusza, ale też denerwuje. 


Tekst Topora przełożony na język sceny jest najważniejszym elementem tego spektaklu. Z każdego właściwie dialogu bije czarny humor i groteska. Absurdalność językowa została przez twórców "Księżniczki Anginy" spotęgowana parokrotnie - dzięki scenografii, rekwizytom oraz kostiumom. Mocno na zmysł wzroku oddziaływały kolory, które w tym przedstawieniu były niezwykle intensywne. Podstawowy kontrast bijący ze sceny to zieleń trawy i czerwień samochodu. Samochód jest zresztą głównym punktem scenografii Pavla Hubicki. To nim podróżuje Angina z przyjaciółmi - przezabawnym Kanclerzem Witamińskim i uroczym (acz trochę zagubionym w całej sytuacji) Jonatanem. Samochód ten nie wygląda najlepiej - jego części zostały poodrywane (prawdopodobnie w czasie wypadku), nie ma ani drzwi, ani dachu, a fotel leży na środku sceny. Mimo to przez cały spektakl bohaterowie podróżują, a dokładniej uciekają przed wrogami. Momenty jazdy samochodem, a szczególnie ostre hamowanie z twarzą na szybie, świetnie odegrano. Podłoga sceny została sklecona w równię pochyłą, co razem z metalowymi siatkami zaznaczającymi teren gry, porozrzucanymi częściami samochodu i ostrością barw sprawia wrażenie wykrzywionej i dziwacznej rzeczywistości. 


Głównym rekwizytem wykorzystanym w spektaklu były białe, pluszowe króliki. Mnóstwo królików. Miały symbolizować majątek księżniczki, który stara się uchronić przed wrogami. W pewnym momencie jednej z wrogów Anginy rozszarpuje takiego królika, a widzom ukazuje się jego wylatujące wnętrze. Groza i groteska, a jakże. 

(...)

[Całość można przeczytać tu.]

1 komentarz:

  1. Szalony tytuł, żałuje ze mam takie ograniczone manewry jeśli chodzi o sztuki. W moim mieście co chwile coś odwołują, nie wiem czy to wina ludzi, czy cen biletów :/

    OdpowiedzUsuń