niedziela, 25 września 2011

"Zielona mila" - Stephen King.


Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz
Stron: 415


Są takie książki, po których przeczytaniu ostatniej strony uśmiechamy się. Są i takie, których ostatnie słowa rozmywają się przez nasze łzy. Po skończeniu Zielonej mili ani się nie uśmiechałam, ani nie płakałam. Wpadłam w dziwny stan, wyłączyłam się na bodźce zewnętrzne i po prostu przedzierałam się przez gąszcz własnych, nagromadzających się myśli. Raz jeszcze cofałam się do pewnych momentów, wyobrażałam sobie wyrazy twarzy bohaterów. Niełatwo było wrócić do rzeczywistości po poznaniu Paula Edgecombe'a i Johna Coffey'a. Muszę przyznać, że rzadko zdarza się, aby książka, której historia nie opiera się na faktach, tak mną wstrząsnęła.

Zielona mila to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Stephena Kinga i wiem już na pewno, że nie ostatnie. Autor oddał narrację staruszkowi z domu opieki (Paul Edgecombe), który spisuje swoje wspomnienia z roku 1932, kiedy to pełnił rolę głównego strażnika w bloku śmierci więzienia Cold Mountain. Tamten czas był najdziwniejszym i najważniejszym w życiu Paula, gdyż wtedy właśnie trafił na jego blok John Coffey - wielki, czarnoskóry mężczyzna, o wiecznie załzawionych (a jednocześnie kryjących tajemnicę) oczach i niezwykłej mocy. Coffey został skazany na karę śmierci za zgwałcenie i zamordowanie dwóch kilkuletnich bliźniaczek, jednak Paul Edgecombe ma wątpliwości co do winy "Dużego"...

Poza Johnem znajdują się na bloku też inni zbrodniarze: Eduard Delacroix - Francuz, który ma dar do więziennej, oswojonej myszy, Pana Dzwoneczka oraz William Wharton - młody psychopata. Znakomicie zostali odmalowani strażnicy z bloku E - w szczególności nielubiany (i bądźmy szczerzy - nie dający się lubić), zadufany w sobie, szczycący się względami u gubernatora i zwyczajnie podły, Percy Wetmore. Z nim też będzie się kojarzył Paulowi wredny pielęgniarz z domu opieki. Kobiet jest w tej historii (toczącej się głównie w okolicach Starej Iskrówy, czyli krzesła elektrycznego, przy pomocy którego wykonywano wyroki śmierci) mało, ale jedna moim zdaniem zasługuje na uznanie - Janice Edgecombe, żona Paula. Fantastyczna kobieta. Szkoda, że jej postać nie została psychologicznie pogłębiona.

Jaką tajemnicę kryje w sobie John Coffey? Czy Paul udowodni jego niewinność czy może odkryje winę? Co się stanie z Panem Dzwoneczkiem? Dlaczego stary Paul przeżył wszystkich swoich znajomych z Cold Mountain? Tego oczywiście nie zdradzę, ale zapewniam, że warto samemu poznać odpowiedzi na te pytania..

Zielona mila zmusza do zastanowienia się nad karą śmierci. W latach 30. krzesło elektryczne było obok powieszenia najpopularniejszą metodą. W razie jakichś problemów, nieoczekiwanych okoliczności - niezwykle okrutną metodą. Niektóre fragmenty książki przyprawiały mnie o gęsią skórkę i nie uważam, aby wytłumaczeniem dla takiego działania (a więc karania człowieka śmiercią) były postępki zbrodniarza. Zabijając mordercę, sami stajemy się mordercami. Poza tym zawsze istnieje możliwość błędnego wyroku, dlatego nie popieram bawienia się w Pana Boga, nie popieram kary śmierci.

Tym, co mnie najbardziej uderzyło w tej historii, było podejście Edgecombe'a i innych strażników (poza Percym oczywiście) do więźniów. Nie bili ich, nie wyzywali, traktowali ze spokojem i chyba szacunkiem, zwyczajnym szacunkiem do drugiego człowieka. Nie wypominali im zbrodni, nie żartowali z czekającej kary. Mimo tego, że byli świadkami i wykonawcami wielu wyroków śmierci, potrafili zachować zdrowy rozsądek. Byli twardzi.

Na wysoką w moim mniemaniu ocenę tej książki składają się przede wszystkim niebagatelny pomysł na narrację, ciekawie podjęty temat oraz styl pisania Kinga, który wciąga i sprawia, że strony same uciekają.

Moja ocena: 6/6

14 komentarzy:

  1. Widziałam kawałek fimu, a książka czka na swoają kolej:)
    Ale będę musiała się za nią jak najszybciej zabrać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie Zielona Mila to jedna z najlepszych książek Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę bardzo chcę przeczytać, jednak ilekroć jestem w bibliotece to jest ona wypożyczona, a księgarnia nie jest w nią w ogóle zaopatrzona. No ale może w końcu uda mi się po nią sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chcę ją przeczytać, filmu nie oglądałam nigdy, ale mam zamiar zrobić to dopiero po przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od teraz zaczynam polowanie na książki Kinga ;) Nieziemska, aż trudno uwierzyć, że ci bohaterowie nie żyli w rzeczywistości! Ale jak wspomniałaś - pomimo, że jest to fikcja, zachwyca. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czeka u mnie w kolejce na przeczytanie. Trochę się boję, bo widziałam film wielokrotnie, a z doświadczenia wiem, że ciężko mi się potem czyta książkę, kiedy już widziałam ekranizację - cała przyjemność ulatuje, gdy wiesz, co się stanie. Niemniej jednak przeczytam. Bardzo podoba mi się Twoja recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka zachwyca, zadziwia. Dwa w jednym. Bardzo mi się podobała, ale nie przeczytam jej drugi raz. Polecam Ci film, jeśli nie oglądałaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Doczekałam się! :)
    Cóż, nie będę pisała po raz kolejny tego, co napisałam w swojej opinii na temat "Zielonej mili", ale cieszę się, że i Tobie się podobała :) Wrażenia po lekturze mamy bardzo podobne.
    Film też obejrzałaś? Uważam, że w pewien sposób jest lepszy od książki...

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie! Wszystkich teraz wzięło na tę "Zieloną milę" i wszyscy przyprawiają mnie o wyrzuty sumienia, że jeszcze tego nie znam! No, muszę to przeczytać.

    ps. Dlaczego nie ma uaktualnienia mojego bloga?! ;(( Dziwne, dziwne...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi też bardzo spodobało się podejście strażników do więźniów i staranie się umilić im czas oraz oszczędzenie niepotrzebnych stresów. Książka ponad czasowa. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzeczywiście, coś się dzieje z tym uaktualnianiem, ale co tam. Zazwyczaj się czeka godzinę, a ostatnio mój blog się po jednym dniu uaktualnił ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękną książkę wybrałaś sobie na start z Kingiem :), ja zaczynałam od "Gry Geralda" i też rozczarowania nie było.
    Przyznam, że "Zielonej Mili" nie czytałam, za to kilka razy oglądałam film. Ryczę na nim serdecznie i nie wiem czy przetrwałabym czytania książki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zielona mila, podobnie jak u Ciebie, była moim pierwszym spotkaniem z Kingiem i jestem przekonana, że nie ostatnim:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Kinga jestem wielką fanką :) Przeczytałam sporą część jego twórczości. Człowiek sam o sobie mówi, że pisze "hamburgery literatury", ale są to hamburgery zadziwiająco wielopłaszczyznowe (bardziej niż Big Mac :) ). Polecam gorąco Lśnienie - i nie spodziewaj się powtórki z Kubricka. ALbo Carrie, tez jest świetna. ALbo Christine. Albo Dolores Claiborne (powinna CI sie spodobac). Albo Misery. King publikuje też jako Richard Bachman- i tu polecam zwłaszcza Wielki marsz. Mnie ta książka wyczerpała psychicznie. Ja ostatnio zmęczyłam To, czyli megakobyłę. No wszystko warte polecenia. Czasem są to opowieści z pogranicza sci-fi, ale nieodmiennie - warto!

    OdpowiedzUsuń