wtorek, 8 stycznia 2013

"Mama dookoła świata. Opowieści o macierzyństwie w różnych kulturach" - Ofelia Grzelińska


Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 328

Z tą książką wiąże się całkiem zabawna historia. Mama dookoła świata pojawiła się w moim domu dość niespodziewanie, na krótko przed świętami. Prawdę mówiąc, to już zwątpiłam czy dotrze i nawet trochę o niej zapomniałam. Przesyłka więc mnie bardzo miło zadziwiła, ale i podsunęła do głowy pewien pomysł. Ja, jak to ja, zostawiłam kwestię prezentów na ostatnią chwilę. Wiedziałam, że moim dwóm bratowym podaruję książki, ale nie wiedziałam zbytnio - jakie. Więc gdy ujrzałam kolorową okładkę Mamy dookoła świata nie miałam już wątpliwości, że ten tytuł musi powędrować do Eweliny - świeżo upieczonej mamy. Pozostało jedynie książkę szybko przeczytać, zrobić notatki i spakować pod choinkę... Koniec końców świąteczna gorączka tak mi dała popalić, że książkę doczytywałam na godzinę przed kolacją wigilijną, siedząc pośrodku pobojowiska z prezentów, torebek, kokardek, słodyczy, etc. Ale dałam radę i nawet zrobiłam sobie dokładne notatki! Tylko że trochę smutno było się rozstawać z tak fajną książką. Ze mnie to jednak jest książkowy samolub... No ale czas, aby opowiedzieć parę słów o debiucie literackim Ofelii Grzelińskiej.

Samą autorkę na pewno wiele osób kojarzy ze znanej telewizji śniadaniowej, gdzie obecnie pracuje ona już przy trzecim cyklu reportaży. I właśnie reportaże z drugiego projektu - Mama dookoła świata - stały się przyczynkiem i podstawą do powstania książki. O ile w cyklu historii było dosyć sporo, ale ukazywano jest bardzo skrótowo, o tyle w książce ograniczono się do dziesięciu opowieści, ale szeroko przedstawionych i nierzadko pełnych emocji. Grzelińska zaprosiła do rozmowy kobiety z różnych zakątków świata. Kobiety, które wyjechały ze swoich ojczyzn za miłością. W większości miłością do Polaka. Kobiety, którym przyszło żyć w kraju o obcej kulturze, nieznanych tradycjach. Kobiety, które wychowują dzieci pod polskim niebem, ale próbują trzymać się rodzimych zwyczajów i przekazywać bliskim ukochaną kulturę. Podczas lektury poznajemy mamy z Japonii, Chin, Indii, Indonezji, Litwy, Armenii, Kuby, Norwegii, Filipin oraz Nowej Zelandii. Opowiadają nam o tym, jak wygląda okres ciąży w ich krajach, następnie poród, połóg i pielęgnacja dziecka. Dzielą się przesądami, zabobonami, radami, a nawet przepisami. Przybliżają najważniejsze święta dla rodziców i dziecka. Po prostu - ukazują, jak to jest być mamą w ich krajach.

To fascynujące, że zwyczaje związane z macierzyństwem potrafią być momentami tak kompletnie różne, żeby za chwilę przeciąć się ze sobą w którymś punkcie. To, co w jednym kraju zdaje się być kwestią niebywałą, w innym jest codziennością. Jak chociażby peeling dla noworodka w Indiach czy poranne trzymanie dziecka do góry nogami w Indonezji. Niesamowite bywają też przesądy - w Chinach zaleca się kobietom, aby nie kąpały się przez miesiąc po porodzie, w Armenii kładzie się pod poduszkę dziecka nóż na dobry sen, a na Litwie nie kąpie się dzieci w niedzielę. I choć niektóre z tych zabobonów bywają zabawne i nie do końca zrozumiałe nawet dla samych zainteresowanych, to jednak w większości zostają zachowane. Bo jak mówią mamy - wolą wystawić się na chwilę śmieszności, niż ryzykować spokój i szczęście swojego dziecka. Bo przecież tradycja to tradycja, z nią się nie dyskutuje. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam bohaterki tych opowieści. Wielokrotnie dawały mi powody do uśmiechu, wzruszenia czy refleksji. Naprawdę pięknie opowiadały o byciu mamami. I zrodził się we mnie ogromny szacunek dla wszystkich tych kobiet, ponieważ myślę sobie, że szalenie trudne musiało być dla nich przeżywanie tak ważnego czasu - jak ciąża i pierwsze chwile z maleństwem - z dala od własnej rodziny, kultury, ojczyzny. 

Dziesiąty, ostatni rozdział (tej dobrze napisanej, ładnie wydanej i opatrzonej mnóstwem uroczych zdjęć) książki został poświęcony Nowej Zelandii. Autorka - Ofelia Grzelińska - wciela się w rolę jednej z bohaterek opowieści. Pomysł świetny i właściwie naturalny, wszak Grzelińska została mamą także z dala od własnego kraju i tradycji. Mała Jena urodziła się na drugiej półkuli, a jej pojawienie się na świecie okazało się dla mamy-dziennikarki bardzo inspirujące. Dzięki temu rozdziałowi książka zyskuje na autentyczności i szczerości. Pewnie nie jestem obiektywna (ale przecież być nie muszę) - biorąc pod uwagę mą słabość do dzieci, a szczególnie do ciągle maleńkiej chrześnicy - ale moim zdaniem to piękna i wzruszająca książka. Pokazuje, że choć kobiety na całym świecie wychowują swoje dzieci w różny sposób, to jednak jedno mają wspólne - miłość i pełne oddanie pociechom. Nieważny jest więc kolor skóry, religia czy język. Liczy się - po prostu - bycie dobrą mamą.

Moja ocena: +5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa W.A.B.

9 komentarzy:

  1. Chociaż nie jestem jeszcze mamą, bardzo lubię sięgać po książki związane z macierzyństwem. Przyznam, że o "Mamie dookoła świata..." nie słyszałam wcześniej, ale zaintrygowałaś mnie tą pozycją. Chętnie dowiem się, jak macierzyństwo jest postrzegane w różnych zakątkach świata. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie podobnie. Chyba mam po prostu bardzo rozbujały instynkt macierzyński :)))

      Usuń
  2. Rzeczywiście, niektóre z zabobonów i zwyczajów są bardzo zabawne. Mnie najbardziej rozbawia, a zarazem przeraża zwyczaj chiński, zalecający matkom nie kąpać się przez miesiąc po porodzie oraz zwyczaj trzymania dziecka nogami do góry... Mam nadzieję, że kobiety jednak nie stosują się do tych zwyczajów. Ja już jestem mamą i na różne zwyczaje i porady patrzę z przymrużeniem oka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chińska mama po tygodniu skapitulowała i się umyła :P A indonezyjska mama rzeczywiście poddawała dziecko temu zwyczajowi. W jej kulturze to normalny sposób na "rozciągnięcie" dziecka po ściśnięciu w brzuszku. Tak to sobie tłumaczą, ale mnie to jednak trochę przeraża. I polskich mężów też :P

      Usuń
  3. Czytałam już recenzję tej książki na innym blogu i mam ją na oku, bo uwielbiam czytać o innych kulturach ;) Widzę, że Tobie również się podobała, więc chętnie po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kłaść nóż dziecku pod poduszkę? Aż mi się włosy jeżą na głowie! W ogóle większość z tych zwyczajów są tak absurdalne, że aż śmieszne, ale z drugiej strony u nas też panują różne zabobony np. przywiązywanie czerwonej wstążeczki dziecku, żeby nikt nie uroczył. Wprawdzie nie jest to tak drastyczne, jak trzymanie dziecka do góry nogami,ale mimo wszytko też jakiś swoisty zwyczaj, który stosuje wiele mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo widzisz - te zabobony rzeczywiście momentami przerażają, jak i wszelkie zwyczaje, ale to jest właśnie różnica kulturowa. Dla nas dziwactwo, dla nich normalność. Trochę jak z jedzeniem. Najważniejsze, żeby matki nie robiły nic wbrew sobie, a postępowały zgodnie z własną intuicją i to zawsze będzie najlepsze dla dziecka. :)

      Ja dzięki tej książki nabrałam dużo szacunku dla innych kultur, jak i dystansu do własnej. :)

      Usuń
  5. I wаnted to put уou a tiny note in order to give thanks over again just for the lovеlу methοds you have
    ρroviԁеd here. This is really ѕtrаngely generous with yοu tо allow unreservedlу
    eхаctly what a lоt of folks coulԁ have offeгed as an elеctronic boοk to enԁ uρ
    making ѕome money for themselveѕ, principally consideгing thе fact that you could hаve done it in case уou
    consiԁered necessary. The smart ideaѕ alѕο аcted аs a easy ωay to be
    certаin that other peoρle haνe the idеntical fervor the same as mу pеrѕοnal
    own to figure оut moгe on the topic of this
    matter. I am suгe there агe a lοt more enjoyable times
    іn the futurе for ρeople whо find out уouг wеbsite.


    Μy web-site: ѕeх opowіаdаnia - -

    OdpowiedzUsuń