niedziela, 25 listopada 2012

"Profesor" - Charlotte Bronte

 

Tłumaczenie: Katarzyna Malecha 
Wydawnictwo: MG 
Stron: 312

Za każdym razem, gdy sięgam po kolejną pozycję z twórczości sióstr Bronte lub Jane Austen, odczuwam ogromną radość. Radość, którą można porównać z powrotem w stare, dobrze nam znane i przyjazne miejsce. Przy tych dziewiętnastowiecznych historiach odpoczywam, zapominam o realnych troskach, uspokajam się. Ich szczególny rytm pomaga w wyciszeniu się. I choć jeden tytuł zachwyca mnie bardziej, a drugi mniej - to do każdego mam ogromny sentyment. Postanowiłam sobie już jakiś czas temu, że przeczytam całą bronteowską i austenowską twórczość oraz stopniowo zapełnię nią biblioteczkę, aby kiedyś móc do tych historii powrócić. Wtedy wystarczy, że podejdę do półki i ściągnę z niej wybrany tytuł. Na przykład Profesora, którego ostatnią stronę niedawno przewróciłam...

Profesor to debiutancka powieść najstarszej z sióstr Bronte - Charlotte. Utwór został wydany po śmierci autorki, natomiast polskojęzycznym czytelnikom dane było się z nim zapoznać dopiero w 2012 roku. Dla mnie było to piąte spotkanie z twórczością znanego rodzeństwa i od razu szczerze przyznam, że wysoka pozycja Wichrowych Wzgórz Emily Bronte oraz Lokatorki Wildfell Hall Anne Bronte w mym własnym odczuciu pozostaje niezachwiana. W Profesorze historia jest mniej ciekawa niż bym oczekiwała, postaci nieco papierowe, pełne stereotypów, a wątek miłosny - trochę naciągany. Nie zmienia to jednak faktu, że czytałam tę książkę z niemałą przyjemnością i cieszę się, że mam ów tytuł w swych zbiorach. Zdaję sobie sprawę, że był to debiut Charlotte i poza tym - jako brontemaniaczka - mam dla moich ulubionych autorek wiele wyrozumiałości.

Głównym bohaterem książki uczyniła pisarka - co ciekawe - mężczyznę. William Crimsworth to młody człowiek, który szuka swojego miejsca w świecie. Nie wie za bardzo, co chce robić. Nie ma też oparcia w rodzinie, bo rodziców stracił w dzieciństwie, wujowie odwrócili się od niego po odrzuceniu oferty pracy i zamążpójścia, a starszy brat, do którego udaje się pełen nadziei - okazuje się oschłym, despotycznym i nieczułym człowiekiem. Znajomość z niezwykle cynicznym, ale i pomocnym jegomościem o nazwisku Hunsden okazuje się dla bohatera przepustką do lepszego życia. Wyjeżdża do Brukseli, gdzie otrzymuje posadę nauczyciela języka angielskiego w szkole dla chłopców i sąsiedniej szkole dla dziewcząt. Przełomowym momentem stanie się dla niego spotkanie z Frances Evans Henri - skromną i wrażliwą uczennicą o angielsko-szwajcarskich korzeniach. Między tym dwojgiem zacznie się rodzić powoli uczucie - troszkę mdłe, pozbawione porywów i rumieńców. Ale jak mamy wierzyć - prawdziwe.

Tak się akurat złożyło, że jestem w trakcie czytania biografii poświęconej rodzinie Bronte - Na plebanii w Haworth Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej. Czytam sobie niespiesznie, mniej więcej po rozdziale dziennie. Lektura jest w moim odczuciu fantastyczna - to znakomite uzupełnienie twórczości trójki pisarek. Gdy zaczynałam Profesora, to byłam świeżo po zapoznaniu się z brukselskim etapem w życiu Charlotte i Emily - a w szczególności Charlotte. Debiut najstarszej siostry zawiera autobiograficzne wątki, które są (w pewnym stopniu oczywiście) odzwierciedleniem jej przeżyć na Starym Kontynencie. Przeżycia te silnie odcisnęły się na jej zdrowiu, jak i twórczości. Mówiąc wprost - autorka przeszła zawód miłosny. Obdarzyła uczuciem swego nauczyciela, który był mężem kierowniczki szkoły; szkoły, w której przyszło jej się uczyć, a potem pracować. Postać Crimsowortha nawiązuje więc do profesora Hegera, którego Charlotte idealizowała. Mademoiselle Reuter (szefowa pensji dla dziewcząt) to odpowiednik żony Hegera - zdemonizowany w oczach autorki. Natomiast skromna Frances Henri miała posiadać cechy samej Charlotte. Wiedząc to wszystko jeszcze przed przystąpieniem do czytania, miałam nadzieję na jakąś kontrowersyjną i łamiącą konwenanse historię. Niestety dostałam dość powierzchowną opowieść, a jedynym bohaterem, który wzbudził moją sympatię, był niezastąpiony cynik i prześmiewca - Hunsden.

Na koniec pozostaje mi dodać, że Profesora czyta się szybko - oczywiście tym, którzy lubią podobny styl. Niektóre fragmenty były co prawda przydługawe i przynudnawe, ale mnie to jakoś szczególnie nie raziło. Książka (jak i wszystkie poprzednie, które miałam szansę przeczytać) jest pięknie wydana, za co ukłon w stronę Wydawnictwa MG. Charlotte Bronte zdążyła napisać najwięcej powieści z całej trójki sióstr-pisarek. Póki co jednak - nie będzie moją ulubioną siostrą. Ale ma jeszcze szansę to zmienić, gdyż przede mną Shirley oraz Villette. Nie mogę się doczekać!

Moja ocena: +4/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MG

oraz w ramach projektu Rozmawiajmy.


8 komentarzy:

  1. Wczoraj kupiłam tę książkę i jestem jej ogromnie ciekawa ;) Mimo, iż jak wspomniałaś bohaterowie są pełni stereotypów a historia nie tak ciekawa jak w innych książkach tej autorki to niezwłocznie zabieram się za jej czytanie. Uwielbiam historie z tamtego okresu, uwielbiam książki sióstr Bronte tak więc nawet najmniej przychylna opinia nie zniechęciła by mnie do "Profesora" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam identycznie, gdy chodzi o siostry Bronte lub Jane Austen :) Dlatego czytaj, czytaj! :)

      Usuń
  2. Miałam przyjemność przeczytać tę książkę i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dawna chciałam zapoznać się z twórczością sióstr Bronte i niebawem uda mi się to, ponieważ na mojej półce czeka "Agnes Grey" oraz "Profesor". :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję, że czytam teraz Profesora, albo do męczę, bo główny bohater momentami wydaje mi się bardzo nierealny, taki wyidealizowany. Lepiej by to wyglądało, gdyby był kobietą :P

    OdpowiedzUsuń
  5. "Jane Eyre" to jedna z moich ulubionych książek, a o "Profesorze" widziałam wiele pozytywnych opinii, więc nie mogę się doczekać kiedy powieść w końcu trafi w moje ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz bardziej mnie do niej korci;)

    OdpowiedzUsuń