Wydawnictwo: MTM
Stron: 274
Ta książka intrygowała mnie od jakiegoś czasu swoim tytułem, który z jednej strony wydawał mi się tajemniczy, a z drugiej - po prostu dziwaczny. Modżiburek to neologizm autora, określenie, które już zawsze będzie mi się kojarzyło z miłością, z cudami miłości w codziennym życiu.
Bo to jest właśnie opowieść o miłości. Pięknej miłości, która przytrafiła się dojrzałym już ludziom. Poznajemy historię uczucia Modżiburka Większego (mężczyzny) i Modżiburka Malutkiego (kobiety) - ich pierwszego spotkania, codziennego życia i (na samym końcu) niedalekiej przyszłości... Właściwie ciężko jest pisać o tej książce, bo jest bardzo intymna. Momentami miałam wrażenie, że nie powinnam tych wszystkich rzeczy wiedzieć, o których się dowiedziałam... Czułam, że podglądam czyjeś życie, czyjś magiczny świat, w którym rządy sprawuje niezwykła miłość. Czułam się chyba chwilami zwyczajnie zawstydzona. Ale podziwiam odwagę autora, że postanowił podzielić się ze światem swoim prywatnym życiem, że dał nam klucz do swojego domu, do mikroświata Modżiburków.
Od Modżiburków można się nauczyć okazywania miłości, czułości w drobnych gestach, w codziennych sytuacjach. I to jest oczywiście wartościowe. Ale nie do końca przekonuje mnie styl tej książki (którą, swoją drogą, czyta się błyskawicznie) - krótkie zdania, mało dialogów, powtórzenia... Mimo wszystko cieszę się, że poznałam Modżiburków i że przypomniałam sobie o tych najprostszych prawdach, które liczą się w życiu.
A Większemu i Malutkiemu życzę mnóstwo niekończącego się szczęścia!
Moja ocena: +4/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MTM.
***
Kochani, zauważyłam pewną tendencję, która dotknęła wiele blogów, i przed którą mój również nie ucieknie... A mianowicie - rozpoczęcie roku akademickiego równa się: więcej obowiązków i mniej czasu dla świata blogowego. Przepraszam Was za to, że nie zawsze znajduję chwilę na komentowania każdego nowego posta i na częste dodawanie recenzji u siebie. Staram się godzić wszystkie obowiązki jak najlepiej, ale nie zawsze wychodzi tak, jakbym sobie życzyła... Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone.
Już wcześniej zainteresowałam się tą książką - wydaje mi się trochę ckliwa (bo o miłości), ale jednak mam na nią dużą ochotę :)
OdpowiedzUsuńStudia! No cóż, zabierają one nasz cenny czas, przez co spada aktywność blogowa - nic na to nie można poradzić... A co do Twojego pytania - studiuję w Lublinie :)
Miałam ją na oku, ale spodziewałam się czegoś lepszego...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wakacje nie trwają wiecznie, można by czytać miliony książek :) W jakim mieście studiujesz?
Mam podobne odczucia, Giffin.
OdpowiedzUsuńA studiuję teraz w moim rodzinnym mieście - Toruniu. Licencjat natomiast robiłam w Poznaniu. :)
Ja nie jestem studentem, ale czasu mam jak na lekarstwo. Ostatnio dopadły mnie jakieś dziwne słabości, na nic nie mam siły i ochoty.
OdpowiedzUsuńJa Ci wybaczam, bo mnie dopadło dosłownie to samo. A opinię o książce, moją, już znasz. :)
OdpowiedzUsuńTytuł jest dla mnie nie do przeskoczenie, najzwyklej w świecie nie mogę go wypowiedzieć :D.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się bardzo interesująca, nie przeszkadzają mi krótkie zdania czy brak dialogów, lubię wrażenia jakie towarzyszą czytaniu i bardzo chętnie poznam się z tą pozycją bliżej :)
Rozumiem brak czasu, bo mi ciągle za szybko umyka, jednak czytelnicze zobowiązania narzucają tempo, a poza tym jestem uzależniona od słowa pisanego i tym oto sposobem doba zyskuje kilka godzin więcej ;).
Trzymaj się dzielnie i nie stresuj bez potrzeby, jakby co, my tu so :D
Choć jeszcze nie studiuje to czasu również mam bardzo mało także doskonale cię rozumiem. Co do książki to jakoś nie mogę się do niej przekonać. Może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuń