Tłumaczenie: Anna Bieńkowska
Wydawnictwo: Mira & Harlequin
Stron: 332
Są dwa typy książek (no dobra, jest ich więcej, ale skupmy się na tych dwóch), które zawsze będą mnie wzruszać i chwytać za serce, choćby nie wiem, jak bardzo były kiczowate i banalne. Po pierwsze - książki o zwierzętach, ale oczywiście fabularne, nie - przyrodnicze. Po drugie - książki o przyjaźni. Letnie przesilenie należy do tego drugiego typu i już po opisie z okładki czułam, że zatracę się w tych trywialnych historiach bez reszty...
Cassie, Julie, Marty i Beth to cztery przyjaciółki, które zbliżają się do magicznej trzydziestki. Każda z nich jest na innym etapie życia, w innej sytuacji sercowej, finansowej, zawodowej. Nie zamierzam streszczać fabuły, bo choć książkę czyta się świetnie, to nie o treść samą w sobie tu chodzi. Może to kogoś zadziwi, ale ja dzięki tej książce dowiedziałam się wiele o własnym życiu, podejściu do życia, błędach, które ciągle popełniam.
Bohaterki stworzone przez Robyn Carr uświadomiły mi, że nie ma sensu zazdrościć drugiemu człowiekowi lepszej sytuacji finansowej, wyglądu, kariery, bo prawda jest taka, że wszyscy przeżywamy swoje większe i mniejsze tragedie, a to co z wierzchu może wydawać się piękne i idealne, to w środku gnije, boli, zawstydza. Spojrzałam prawdzie w oczy i przyznałam sama przed sobą, że niestety, ale posiadam tę okropną wadę, jaką jest zazdrość. Ale ta zazdrość jest bezsensowna, bo mi samej nie pozwala się rozwijać i cieszyć z rozwoju, a o innych ludziach (tym, którym zazdroszczę) stwarza błędne wyobrażenie. Wyniosłam niezwykłą lekcję z tej lektury, dlatego uważam, że to był dobrze wykorzystany czas.
W jakiś sposób najbliższa (i wzbudzająca najsilniejsze emocje) była mi postać Julie. Kobieta wyszła za mąż za swą licealną miłość, szybko została mamą i szybko też proza życia ją przytłoczyła, a problemy finansowe zmusiły do dramatycznych decyzji. Współczułam jej szczerze i jednocześnie kibicowałam tej rodzinie.
Historie o przyjaźni utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest to najważniejsze z uczuć, jakich w życiu doświadczamy. Prawdziwa przyjaźń nie jest na wagę złota, ona jest bezcenna. Niestety nie każdy z nas ma takie szczęście jak bohaterki Letniego przesilenia...
Podsumowując: książkę przeczytałam błyskawicznie. Odebrałam ją bardzo osobiście, bardzo emocjonalnie i nawet drobne błędy w korekcie (pomylone imiona) nie odebrały mi przyjemności ze spotkania z Robyn Carr. Mam nadzieję, że mojej bratowej również przypadnie do gustu ta książka, bo znajdzie ją pod choinką...
Cassie, Julie, Marty i Beth to cztery przyjaciółki, które zbliżają się do magicznej trzydziestki. Każda z nich jest na innym etapie życia, w innej sytuacji sercowej, finansowej, zawodowej. Nie zamierzam streszczać fabuły, bo choć książkę czyta się świetnie, to nie o treść samą w sobie tu chodzi. Może to kogoś zadziwi, ale ja dzięki tej książce dowiedziałam się wiele o własnym życiu, podejściu do życia, błędach, które ciągle popełniam.
Bohaterki stworzone przez Robyn Carr uświadomiły mi, że nie ma sensu zazdrościć drugiemu człowiekowi lepszej sytuacji finansowej, wyglądu, kariery, bo prawda jest taka, że wszyscy przeżywamy swoje większe i mniejsze tragedie, a to co z wierzchu może wydawać się piękne i idealne, to w środku gnije, boli, zawstydza. Spojrzałam prawdzie w oczy i przyznałam sama przed sobą, że niestety, ale posiadam tę okropną wadę, jaką jest zazdrość. Ale ta zazdrość jest bezsensowna, bo mi samej nie pozwala się rozwijać i cieszyć z rozwoju, a o innych ludziach (tym, którym zazdroszczę) stwarza błędne wyobrażenie. Wyniosłam niezwykłą lekcję z tej lektury, dlatego uważam, że to był dobrze wykorzystany czas.
W jakiś sposób najbliższa (i wzbudzająca najsilniejsze emocje) była mi postać Julie. Kobieta wyszła za mąż za swą licealną miłość, szybko została mamą i szybko też proza życia ją przytłoczyła, a problemy finansowe zmusiły do dramatycznych decyzji. Współczułam jej szczerze i jednocześnie kibicowałam tej rodzinie.
Historie o przyjaźni utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest to najważniejsze z uczuć, jakich w życiu doświadczamy. Prawdziwa przyjaźń nie jest na wagę złota, ona jest bezcenna. Niestety nie każdy z nas ma takie szczęście jak bohaterki Letniego przesilenia...
Podsumowując: książkę przeczytałam błyskawicznie. Odebrałam ją bardzo osobiście, bardzo emocjonalnie i nawet drobne błędy w korekcie (pomylone imiona) nie odebrały mi przyjemności ze spotkania z Robyn Carr. Mam nadzieję, że mojej bratowej również przypadnie do gustu ta książka, bo znajdzie ją pod choinką...
Moja ocena: +4/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira & Harlequin.
***
***
Bardzo Was przepraszam za ostatnie milczenie. Wpadłam w zimowy sen, a dokładniej w dziwny stan marazmu, z którego nie mogę się ciągle wyzwolić. Mam nadzieję, że te święta przywrócą mnie światu. Temu blogowemu też.
Na książkę mam ochotę od dawna, jak na razie nie miałam okazji jej nigdzie "dorwać", ale mam nadzieję, że wkrótce mi się to uda :D
OdpowiedzUsuńWydaje się być bardzo ciekawa :) Lubię pozycje wydawane przez Mirę więc z pewnością się na nią skuszę zwłaszcza że tak ładnie ją opisałaś :)
OdpowiedzUsuńDługo Cię nie było, mam nadzieję, że wygrzebiesz się z tego marazmu ;)
OdpowiedzUsuńCo do przyjaźni i zazdrości - masz świętą rację. Nie wszyscy potrafią docenić znaczenie przyjaźni, a zazdrości poświęcają zbyt dużo energii...
A po książkę chętnie sięgnę :)
Pozdrawiam!
No więc, mnie też takie książki chwytają za serce:) Dlatego jak na razie bardzo chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńSkoro emocjonalnie się ją odbiera to książka dla mnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie mam za bardzo doświadczenia, jeśli chodzi o takie powieści. Ale być może kiedyś spróbuję ;)
OdpowiedzUsuń