piątek, 3 maja 2013

"Spotkanie nad jeziorem" - Susan Wiggs


Tłumaczenie: Małgorzata Borkowska
Wydawnictwo: Mira & Harlequin
Stron: 396


Ostatnie tygodnie były ciężkie, co widać choćby po milczeniu na blogu. Nie wchodząc w szczegóły (które nikomu nie są przecież do szczęścia potrzebne), powiem jedynie, że bardzo za tym blogiem tęskniłam. Tak jak tęskniłam za zwykłym, babskim czytadłem. Za psychicznym relaksem. Dlatego też pierwsza recenzja po tej długiej przerwie dotyczy książki Susan Wiggs Spotkanie nad jeziorem. Historia nadal świeża, bo czytanie zakończyłam wczoraj. Shirley, Maria Antonina i nowy Varesi muszą jeszcze chwilkę poczekać…

***

Spotkanie nad jeziorem to opowieść z rodzaju „…i spotkali się nagle na życiowym zakręcie, i połączyła ich miłość”. Kim to młoda i (oczywiście!) bardzo atrakcyjna kobieta, której cudowne życie legło w gruzach podczas jednego przyjęcia. Wymarzony facet okazał się chamem i damskim bokserem, a do tego bohaterka straciła pracę. Gorzej być nie może? Kim odcina przeszłość grubą kreską i ucieka w dobrze znane strony, do rodzinnego domu, gdzie pragnie znaleźć spokój i wyciszenie. Nie będzie to jednak  łatwe, bo jej mama, Penelope, postanowiła przekształcić dom na pensjonat i wynająć pokoje lokatorom. Szczególnie jeden z lokatorów zmieni życie młodej kobiety… Bobby to sportowiec, który po latach ma nareszcie szansę zrobić wielką karierę w pierwszej lidze. Jest niezłym przystojniakiem i wygląda na równie niezłego cwaniaczka, dlatego początkowo sprawia na Kim kiepskie wrażenie. Z czasem jednak zyskuje w jej oczach. Wszystko za sprawą AJ’a – nastoletniego syna Bobby’ego, który niespodziewania trafia pod jego opiekę, choć wcześniej nigdy się nie poznali. Czytelnik obserwuje, jak stopniowo ojciec i syn przełamują lody, jak burzą tę ścianę, która wyrosła przez lata.

I chyba właśnie ów ojcowsko-synowski wątek najbardziej mnie ujął w tej książce. Kilka razy nawet się trochę wzruszyłam. Na przykład wtedy, gdy czytałam o tym, jak młody Bobby walczył o swoją miłość, o dziecko, którego nie pozwolono mu wychowywać. Albo wtedy gdy po nierozważnej ucieczce AJ’a, ojciec i syn rzucili się w sobie w ramiona. Fakt faktem – ja akurat wzruszam się łatwo, innych może to nie ruszyć. Niemniej właśnie dzięki postaci tego dzieciaka Spotkanie nad jeziorem nie było dla mnie zwykłym romansidłem, a czymś więcej. Byłam ciekawa, jak potoczy się ta historia. Czy Bobby wybierze karierę? Czy spełni marzenie syna i stworzy rodzinę z jego matką? I gdzie w tym wszystkim znajdzie miejsce dla Kim?

Książkę Susan Wiggs czyta się błyskawicznie. Dla mnie ta opowieść była odprężeniem pomiędzy stresami związanymi z pracą magisterską. Miałam czytać po dwa-trzy rozdziały, ale ponieważ były stosunkowo krótkie, to kończyło się zawsze na kilkudziesięciu stronach i odkładaniu książki z żalem. Autorka pisze prostym językiem i jest to rzeczywiście swego rodzaju czytadło na poprawę humoru. Ale chociaż doskonale (od samego początku) wiedziałam, jak potoczy się ta historia, to wcale nie odbierało mi to przyjemności czytania. Cieszyłam się na to szczęśliwe zakończenie, które przecież musiało nastąpić. W realnym życiu bywa różnie, dlatego dobrze, że przynajmniej w książkach można być pewnym radosnego finału.

Moja ocena: 4/6

 Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira & Harlequin.