niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt!


Moi Drodzy,

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia 
pragnę Wam życzyć, 
aby udało Wam się spędzić ten wyjątkowy czas z najbliższymi,
aby wszelkie urazy odeszły na bok, a duma została schowana do kieszeni.
Niech to będą dni pełne refleksji, radości i rodzinnego ciepła.

No i oczywiście - wielu cudownych książek pod choinką!

Wesołych Świąt!


PS. Zdjęcie co prawda pochodzi z sieci, ale ten bobas przypomina trochę moją Pyzunię. :-)

niedziela, 16 grudnia 2012

"Intryga i namiętność" - Rosemary Rogers


Tłumaczenie: Barbara Ert-Eberdt
Wydawnictwo: Mira & Harlequin
Stron: 396

Pewnie jako studentka polonistyki powinnam wystrzegać się takich książek. Pewnie wypadałoby czytać tylko podniosłą literaturę, wielkie dzieła, wielkich twórców. Pewnie nie powinnam w gronie znajomych z roku przyznawać się do sympatii do romansów historycznych. Pewnie i tak, ale co mi tam. Lubię sobie czasem poczytać romanse. Lubię pobujać w obłokach. Lubię odpocząć od wymyślnej fabuły, misternej konstrukcji czy wielce poetyckiego/oryginalnego języka. Bo czasem wolę, żeby było prosto i zwyczajnie. Żeby dało mi chwilę wytchnienia i przyjemności. Żeby nie wywracało do góry nogami mojego światopoglądu i nie wstrząsało fundamentami mojego świata i wyobrażeń o nim. Nie. Czasem miło jest pozwolić poddać się książce, która może nie świadczy o mym wyrafinowanym guście, ale o jego zróżnicowaniu i braku ograniczeń. Ot i tyle!

Rosemary Rogers zabiera czytelników w niezwykłą podróż do Anglii i Rosji z początku XIX wieku. Pokazuje świat pełen intryg, zdrad, zbrodni, ale i...namiętności. Świat, w którym prawdziwa miłość pojawia się rzadko, a gdy już się pojawi, to trudno się do niej przyznać. Nawet przed samym sobą. Szczególnie tak hardemu człowiekowi jak Edmond, który nigdy nie pozwalał sobie na słabość bycia zakochanym. Do czasu aż poznał Briannę.

Historia oparta jest właściwie na dość klasycznym koncepcie, znanym choćby z telenowel. Stefan i Edmond to bracia bliźniacy, których z wyglądu odróżnić ciężko, ale charakterologicznie - nie sposób pomylić. Stefan z racji starszeństwa (o kilka minut) został w Anglii jako książę. Rządzi uczciwie, sprawiedliwie, jest człowiekiem spokojnym, ułożonym, budzącym ogólny szacunek i sympatię. Niestety bywa też naiwny. Edmond tymczasem mieszka w ojczyźnie matki - Rosji - gdzie dba o bezpieczeństwo cara. To mężczyzna bystry, przenikliwy, momentami bardzo ostry, ogromnie odważny, a do tego nie stroniący od różnych używek i korzystający aktywnie z wdzięków pięknych dam. I choć widać tu z początku stereotypowy podział na dobrego i złego brata, to na szczęście dalej okazuje się, że dla autorki nic nie jest wyłącznie czarne czy białe. Edmond bardzo kocha Stefana i gdy dociera do niego wiadomość o zagrożeniu życia brata - nie waha się ani chwili i wyjeżdża do Anglii. Tam wymyśla plan: zamierza udawać księcia, aby dorwać zamachowców. Nie spodziewa się jednak, że spotka po latach współtowarzyszkę dziecięcych zabaw, a dziś piękną, pociągającą, ale i temperamentą kobietę - Briannę. Nie spodziewa się, że to spotkanie zupełnie odmieni jego życie. Oczywiście początkowo będzie wmawiał sobie, że to tylko kolejna "zdobycz", ale szybko zrozumie, że to coś więcej...

Akcja biegnie wartko, dzieje się naprawdę dużo. Rosemary Rogers nie pozwala czytelnikowi nawet na moment nudy. Uczucie między głównymi bohaterami staje się coraz bardziej gorące, ale i bardziej skomplikowane (dość powiedzieć, że chętnie u swego boku widziałby Briannę sam Stefan!). Kwestia zamachów na życie księcia okazuje się o wiele bardziej złożona, niż Edmond początkowo zakładał, wskutek czego przyjdzie mu popłynąć do Rosji...oczywiście z niepokorną blond pięknością. Intrygująca fabuła (z historycznym tłem, ale nie wnikam czy historycznie poprawna czy ubarwiona - pewnie to drugie) to jeden z elementów, który przemawia za tą książkę. Drugim są moim zdaniem portrety bohaterów, szczególnie Edmonda. Widać jak ta postać ewoluuje na kolejnych stronach, jak odsłania coraz więcej. Z wierzchu twardziel, chwilami brutal, ale w środku - cierpiący i samobiczujący się chłopiec. I do tego piekielnie przystojny, jeśli wierzyć autorce. Cóż - wcale się nie dziwię Briannie, że miała problem z koncentracją w towarzystwie Edmonda.

Na zakończenie pozostaje chyba tylko dodać, że książkę czyta się bardzo szybko, jest napisana prostym językiem, ale ładnym. Osobiście nie czułam tych ubywających stron, a gdy dotarłam do ostatniego zdania - było mi nawet trochę smutno. Smutno, że to już koniec tej bajkowej i nierealnej historii pełnej intryg i namiętności.


Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mira & Harlequin.

niedziela, 9 grudnia 2012

"Tak to się kończy" - Kathleen MacMahon


Tłumaczenie: Ewa Pater
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 375

Bo tak to już jest z tą miłością, że przychodzi wtedy, gdy najmniej się jej spodziewamy. I nieważne czy masz lat piętnaście, czy pięćdziesiąt - miłość to miłość. Działa bez zasad, czasem bez granic, przeważnie wbrew rozsądkowi. Addie i Brunonowi - głównym bohaterom Tak to się kończy - miłość się po prostu przytrafiła. Każde z nich było już po różnych życiowych przejściach, wszak ludzi czterdziesto- i pięćdziesięcioletnich nie można nazwać niedoświadczonymi podlotkami. Nie planowali tego związku, nie planowali takiego uczucia. Ale uczucie przyszło samo, zadomowiło się na dobre i zostało już do końca.

Tak to się kończy do debiutancka powieść Kathleen MacMahon - irlandzkiej dziennikarki telewizyjnej i radiowej. Akcja książki została umiejscowiona - co wcale nie dziwi - w Irlandii. Jest jesień 2008 roku, zbliżają się wybory w Stanach Zjednoczonych, a Bruno - były finansista, zagorzały zwolennik Baracka Obamy - postanawia tę wyborczą gorączkę przeczekać w ojczyźnie ojca, więc wyjeżdża do Irlandii. To pierwsza podróż mężczyzny do tej ziemi, dlatego pragnie podążyć śladami ojca, poznać jego rodzinę, bliskie mu miejsca i uzupełnić pełne luk drzewo genealogiczne. Addie okazuje się jego krewną, jednak na tyle dalekiego stopnia, że związek nie budzi kontrowersji. Kobieta przechodzi akurat trudny czas w życiu (rozstanie z poprzednim partnerem, osobisty dramat i utrata pracy), a do tego ma na głowie Hugh - ojca (i jego dwie ręce w gipsie) o charakterze co najmniej niełatwym. 

Historia biegnie dość spokojnie, bohaterowie zakochują się w sobie coraz bardziej, Obama wygrywa wybory, Bruno nie wspomina o wyjeździe, Addie nie pyta. Gdzieś po drodze wychodzi na jaw kilka rodzinnych tajemnic, mówi się trochę o procesie wytoczonym Hugh, który jest lekarzem. I niby jest dobrze, ale w powietrzu od początku coś "wisi". Właściwie bardzo szybko czytelnik domyśla się, że nie będzie "happy endu". I rzeczywiście - po przewróceniu ostatniej strony zaskoczenia nie ma. Bo to prawdę mówiąc zupełnie prosta opowieść. Całkowicie przewidywalna. Ładnie została ukazana miłość ludzi dojrzałych, ale - jak dla mnie - bez większych wzruszeń. Zakończenie powinno pewnie mnie skłonić do uronienia choć jednej łzy, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Może po prostu zbyt wiele o podobnych zakończeniach słyszymy w życiu codziennym? Może gdyby była to historia na faktach? Kto wie. Główni bohaterowie w moim odczuciu są dosyć bezbarwni, nijacy. Za najciekawszą postać (posiadającą skrajny charakter, kryjącą najwięcej tajemnic, budzącą różne emocje) należy uznać Hugh. Osobiście przywiązałam się do niego i do Loli - ukochanej suczki Addie. Czuję też niedosyt w kwestii drzewa genealogicznego, którym zajmował się Bruno. Naprawdę liczyłam na jakieś spektakularne odkrycie, a mam wrażenie, że ten wątek jakoś tak się rozmył...

Mimo wszystko uważam, że to całkiem ciekawa książka. Taka w sam raz na długie jesienno-zimowe wieczory. Być może ze mną jest jakiś problem i chwilowo trudno mi się wzruszyć (chociaż ostatnio wzruszyłam się na końcówce filmu Sposób na teściową...), a dla kogoś innego Tak to się kończy może kryć mnóstwo powodów do wzruszeń i wzbudzić niezwykłe emocje. Niemniej należy podkreślić, że książka została bardzo dobrze napisana - ładnym językiem, czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Narracja jest trzecioosobowa, a kolejne akapity pozwalają patrzeć na akcję z perspektywy poszczególnych postaci i poznać ich myśli oraz uczucia. Lubię takie dopracowane lektury, w których słowo traktuje się z szacunkiem, a historia przez to wręcz płynie.

Moja ocena: 4/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Bukowy Las.

sobota, 1 grudnia 2012

Listopadowe zdobycze na zimowe wieczory

Zaczął się grudzień... Uwierzycie w to? Ja trochę nie mogę. Naprawdę nie wiem, kiedy minął ten listopad. A po narodzinach Niki to już w ogóle czas przyspieszył... Maleńka skończyła trzy tygodnie, a ja każdego dnia zakochuję się w niej coraz bardziej. I teraz wszystkie wizyty w księgarni kończą się w dziale dziecięcym. Mam z tego ogromną frajdę! Póki co nie kupuję, tylko oglądam. Liczę po cichu na to, że moja bratanica odziedziczy po cioci miłość do książek. Ciocia już się o to postara... :-) 

A teraz parę słów na temat moich listopadowych zdobyczy. Listopad nie był dla mnie zbyt płodny czytelniczo, ale za to w kwestii nowości na półce - bardzo. Zobaczymy, jaki będzie ten grudzień...


 Od dołu:

  • Dziewczęta z Szanghaju Lisa See - z fantastycznej promocji w Weltibildzie: nie dość, że książki były po 9.90zł, to jeszcze co czwarta za 1.00zł!
  • Intryga i namiętność Rosemary Rogers - egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Mira/Harlequin.
  • Krawcowa z Madrytu Maria Duenas - kolejna zdobycz z Weltbildu; dużo pozytywnych recenzji tej książki czytałam, dlatego spodziewam się literackiej uczty.
  • Na plebanii w Haworth Anna Przedpełska-Trzeciakowska - i znów Weltbild; biografia rodziny Bronte, prawdziwa perełka dla miłośników twórczości sióstr-pisarek, czytam sobie powoli, nigdzie się nie spieszę.
  • Pewnego dnia Emily Giffin - przeczytane i zrecenzowane.
  • Tak to się kończy Kathleen MacMahon - egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Bukowy Las; właśnie czytam, recenzja już w poniedziałek.
  • Prawie w domu Pam Jenoff - ostatnia zdobycz z Weltbildu, zakup w ciemno (ujęła mnie okładka...).
  • Opactwo Northanger Jane Austen - kolejna powieść Jane upolowana za 10zł w taniej książce.
  • Wiśniowy Dworek Katarzyna Michalak - a to moja największa radość z tego stosiku: wygrana w konkursie recenzenckim na blogu autorki; nie mogę się doczekać, aż zacznę czytać!

Myślę, że czeka mnie wiele cudownych chwil z powyższymi tytułami. Ciekawa jestem - czy coś już czytałyście z tej listy? A może macie na półce i czekacie na właściwy moment? Podzielcie się wrażeniami! :-)

A tymczasem: udanego weekendu!