sobota, 25 sierpnia 2012

Urodzinowo!


Naprawdę nie wiem, kiedy to zleciało, ale mój blog obchodzi dziś pierwsze urodziny. Pamiętam, ile miałam wątpliwości, gdy go zakładałam... Zastanawiałam się czy ktoś w ogóle będzie chciał czytać moje recenzyjki? Czy uda mi się wytrwać i nie porzucić bloga w połowie drogi? Na szczęście tak się nie stało, a ja bardzo polubiłam ten mój kawałek miejsca w blogosferze. Bo choć "Kawa, koc, książka" nie należy do blogów szczególnie popularnych czy aktywnych (mea culpa!), to nie zamierzam się tym martwić. Prowadzę tego bloga głównie dla siebie, żeby mieć mobilizację do czytania książek i zapisywania refleksji, które inaczej uleciałyby hen wysoko i może już nie wróciły. Wiele razy w tym roku robiłam przerwy, zaniedbywałam bloga i nie ujawniałam się w komentarzach u innych blogerów. Nie jestem z tego dumna. Ale wracałam, bo bez tego miejsca było mi smutno. 

Obiecałam sobie, że ten kolejny rok będzie lepszy. Zwalczę lenistwo, jesienne chandry i zimowe sny. Będę więcej czytać i więcej pisać. I może będę mogła gościć u siebie więcej osób? :) 

Dziękuję wszystkim tym, którzy odwiedzają i komentują (lub nie). :)

Bo fajnie jest prowadzić bloga!



PS. Zapraszam do odwiedzania strony mojego bloga na facebooku.

czwartek, 23 sierpnia 2012

"Mansfield Park" - Jane Austen


Tłumaczenie: Gabriela Jaworska
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Stron: 336

W tym roku moje wakacje nie należą do najbardziej udanych, ponieważ wymarzony wyjazd w Tatry musiałam odwołać. Na szczęście istnieją książki, a dzięki nim można wybrać się w najdalszą podróż. W ostatnich dniach udało mi się odwiedzić Mansfield Park i poznać tamtejszych mieszkańców. Przy okazji cofnęłam się do początku XIX wieku i po raz trzeci w swym życiu poddałam czarowi pióra Jane Austen. Ta autorka działa na mnie niezwykle kojąco i pozwala odciąć się od przyziemnych problemów. Już mam w planach kolejną jej powieść... Ale najpierw parę słów o Mansfield Park.

Główną bohaterką historii jest Fanny Price - dziewczynka z ubogiej rodziny, która w wieku dziesięciu lat opuszcza swój dom, aby zamieszkać z bogatym wujostwem. Początki nie są łatwe, gdyż dziecko wyrwane z  własnego środowiska, tak przecież innego od arystokratycznego Mansfield Park, czuje się opuszczone, osamotnione. Po prostu nieszczęśliwe. Szorstkość wuja, obojętność jednej ciotki, pogardliwe uwagi drugiej, a do tego wywyższające się kuzynki i starsi kuzyni - to zbyt wiele dla małej Fanny. Na szczęście znajduje  przyjaciela w Edmundzie, jednym z kuzynów, który staje się dla niej nauczycielem, oparciem, przewodnikiem. Stopniowo można zaobserwować, jak na łamach książki Fanny zmienia się w kobietę, wciąż co prawda delikatną, nieśmiałą i cichą, ale z coraz wyraźniej wyrobionymi poglądami i niezłomnymi zasadami. Ta niezłomność czyni ją silną i wyjątkową, jednak też wyobcowaną, gdyż trudno jej dopasować się do towarzystwa o bardziej wyzwolonym usposobieniu.

W Mansfield Park poznajemy wielu bohaterów, a dzięki Jane Austen wydają się nam dobrymi znajomymi. Znajomymi z XIX wieku, ale momentami bardzo współczesnymi - z wadami i przywarami, których nie powstydziłby się XXI wiek. Autorka stworzyła swego rodzaju mikrokosmos, dla którego reszta kraju czy toczące się wojny - jakby nie istnieją. A jeśli tak, to jedynie w tle. Liczy się tylko Mansfield Park i problemy jego mieszkańców. A są to problemy - trzeba zaznaczyć - związane oczywiście z uczuciami, z kwestią małżeństwa, także z pieniędzmi. Austen znakomicie oddaje charakter angielskiej klasy wyższej XIX wieku. Z obserwatorską dokładnością i mistrzowskim wyczuciem buduje klimat, którego nie da się z czymkolwiek innym porównać.

Przyznaję, że momentami Fanny mnie denerwowała swą biernością, uległością, pokornością. Panna Crawford była przy niej żywiołem, ale i kobietą na miarę współczesności. Ciotka Norris została przez autorkę chyba najlepiej przedstawiona - obłudna, ciekawska i niesamowicie irytująca kobieta. Po prostu ciotka z koszmarów. Tak groteskowa, że aż zabawna. Ona i rodzeństwo Crawfordów to chyba moje ulubione postaci, właśnie dlatego, że negatywne, ale i wyraziste, charakterne.

Powieści Jane Austen mają swój własny rytm. Nie znajdziemy tu wartkiej akcji, a raczej spokojny upływ czasu, oddany w stylu, dzięki któremu - nie wiedzieć kiedy - przenosimy się dwa stulecia w tył, a wszystko w sposób dziwnie naturalny. Wydarzenia następują powoli, autorka nie spieszy się, daje szansę na wsiąknięcie w poszczególne sytuacje. A także w uczucia i myśli Fanny, której czytelnik towarzyszy przez całą historię. Naprawdę lubię ten rytm i lubię ten styl. Dlatego trochę zawodzi zakończenie Mansfield Park. Zbyt skrótowe, zbyt pospieszne, zbyt podsumowujące. Liczyłam na coś więcej, ale może następnym razem? Niemniej to jedyna rzecz, do której mogę się ewentualnie przyczepić, bo generalnie jestem książką zachwycona, a Jane Austen utwierdziła się na pozycji jednej z moich ulubionych pisarek.

 Moja ocena: +5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zielona Sowa.


wtorek, 14 sierpnia 2012

Literatura angielska...

Wiem, że mamy jeszcze wakacje, a do października na szczęście wciąż w miarę daleko. Zaczęłam już jednak myśleć o egzaminie, który czeka mnie w styczniu - literatura powszechna. Do wyboru mam: literaturę klasyczną, rosyjską, francuską, niemiecką i angielską. Nie jest tajemnicą, iż najbliższa mi z nich wszystkich to angielska. Lista lektur jest zróżnicowana i podejrzewam, że nie wszystkie pozycje przypadną mi do gustu, niemniej mam nadzieję, że czytanie większości będzie czystą przyjemnością. Wklejam tu całą listą i jestem ciekawa, co znacie z tego zbioru? Co wspominacie dobrze, a do czego nie chcecie nigdy wracać? Ja czytałam jedynie Szekspira (większość dramatów, sonety niekoniecznie), Dumę i uprzedzenie, Jane Eyre, Wichrowe wzgórza i Pigmaliona. Becketta kilka dramatów też, ale akurat nie Ostatnią taśmę Krappa. Do znanych tytułów przyjdzie mi pewnie powrócić ze względu na egzamin i choć nie jest to moim zwyczajem, to cieszę się. Szczególnie na ponowne spotkanie z Jane Austen i siostrami Bronte. Swoją drogą - jestem w trakcie czytania Mansfield Park i co tu dużo mówić... Po prostu to mój ulubiony klimat!


Literatura angielska - egzamin:
- Geoffrey Chaucer  Opowieści kanterberyjskie (2 wybrane + Prolog)
- William Szekspir - wybrane Sonety, Burza
-John Donne i George Herbert (wiersze wybrane)
- John Milton  Raj utracony (I, II księga)
- Jonathan Swift  Podróże Gullivera
- Henry Fielding  Tom Jones
- Laurence Sterne  Tristram Shandy
- William Blake  Pieśni niewinności I doświadczenia (wiersze wybrane)
- Samuel Taylor Coleridge  Rym sędziwego marynarza
- William Wordsworth  Tintern Abbey
- Jane Austen  Duma i uprzedzenie
- Percy Bysshe Shelley  Oda do wiatru zachodniego
- John Keats  Oda do greckiej urny
- Charles Dickens  - wybrana powieść
- Charlotte Bronte  Dziwne losy Jane Eyre
- Emily Bronte  Wichrowe wzgórza
- Thomas Hardy  Tessa d'Urberville
- Alfred Tennyson  In Memoriam (wybrane fragmenty)
- George Bernard Shaw  Pygmalion. Romans w pięciu aktach
- William Butler Yeats  Żeglując do Bizancjum
- James Joyce  Portret artysty z czasów młodości
- Virginia Woolf  Do latarni morskiej
- David Herbert Lawrence  Zakochane kobiety
- T.S. Eliot  Ziemia jałowa
- Aldous Huxley  Nowy wspaniały świat
- Harold Pinter  Urodziny Stanleya
- William Golding  Władca much
- Samuel Beckett  Ostatnia taśma Krappa
- Ted Hughes (wiersze wybrane)
- Seamus Heaney (wiersze wybrane)
- Kazuo Ishiguro  Okruchy dnia

piątek, 10 sierpnia 2012

Przeczytane kiedyś tam, przed blogiem...

Nie mam w zwyczaju czytania książek po raz kolejny. Raczej wychodzę z założenia, że życie jest zbyt krótkie, a świetnych książek zbyt wiele i po prostu szkoda czasu na czytanie po raz drugi tej samej pozycji. Niemniej nie wykluczam, że np. za dziesięć lat powrócę do Chłopów Reymonta czy któregoś z tytułów Jane Austen... Póki co skupiam się na tym, czego nadal nie znam. Chciałabym Wam jednak  przedstawić kilka(naście) tytułów, które czytałam kiedyś tam (niedawno, dawno i jeszcze dawniej) przed blogiem, a które pozostawiły w mojej głowie i sercu pewien ślad. Nie każdą z tych książek dobrze teraz pamiętam, wspomnienia się zacierają z biegiem czasu... Teraz już nawet nie umiem powiedzieć, o czym niektóre z tych książek dokładnie opowiadają... I chyba dlatego założyłam bloga - żeby pamiętać. 

Szczerze polecam!











Na pewno część książek już znacie i dawno je czytaliście. Napiszcie o tym, bo sama jestem ciekawa!

wtorek, 7 sierpnia 2012

"Deklinacja męska/żeńska" - Hanna Cygler


Wydawnictwo: Rebis
Stron: 311

Obiecałam, że powrócę do trylogii Hanny Cygler i słowa dotrzymałam. Nawet prędzej, niż bym się tego spodziewała. Druga część historii  - Deklinacja męska/żeńska - wciągnęła mnie równie szybko, równie mocno i równie wielki zostawiła niedosyt po przeczytaniu ostatniego akapitu, co Tryb warunkowy. W tym tomie autorka zmieściła dekadę z życia głównej bohaterki - dekadę ważną zarówno dla Zosi, jak i dla Polski. Dojrzewa na oczach czytelnika ta wyjątkowa dziewczyna, staje się kobietą świadomą, ale wciąż chwilami zagubioną i pełną strachu. Zmienia się kraj, w którym przyszło jej żyć, a te zmiany nie wszystkim wychodzą na dobre...

Autorka zaczyna tam, gdzie skończyła w pierwszym tomie. Zosia stoi nad grobem Marcina i próbuje ułożyć sobie dalszy plan na życie. Jak się okaże - w tym życiu ważną rolę odegra Witek, do którego dziewczynę ciągnęło od dawna. Jednak zanim para bohaterów będzie mogła się sobą nacieszyć, to czeka ich długa droga do siebie - droga pełna nieporozumień, zbiegów okoliczności i politycznych zawirowań. Moment ponownego spotkania okaże się tylko kolejnym punktem zwrotnym. Dużo będzie się działo w życiu panny (?) Knyszewskiej. Dużo będzie się działo w tym czasie w Polsce. Sporo można się z tej książki dowiedzieć o przełomie '89 roku, zdecydowanie bardziej zostało rozbudowane owe polityczne tło niż w części pierwszej. Nadal jednak bez nachalności i publicystyki, a jako część rzeczywistości, w której żyją bohaterowie.

Tym razem autorka postanowiła oddać głos także innej postaci - narracja jest prowadzona przemiennie przez Zosię i Witka. Podoba mi się ten zabieg, bo pozwala spojrzeć na daną sytuację z dwóch perspektyw, a szczególnie pod koniec książki ta podwójna perspektywa silnie oddziałuje i jest rzeczywiście ważna. Poza tym nie zauważyłam jakiegoś konkretnego odstępstwa od stylu Trybu warunkowego, co mnie cieszy, bo historia życia Zosi Knyszewskiej nie potrzebuje wyszukanej formy - wystarczy, że samo to życie jest już dość skomplikowane.

Książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Czasem mnie ta Zośka wkurzała, czasem bawiła, ale generalnie ją polubiłam. Na samym finale ryczałam jak bóbr, ale widać tą nadmierną emocjonalność mam wspólną z główną bohaterką. Hanna Cygler tak żywo nakreśliła tę historię i wszystkie postaci, że aż trudno mi uwierzyć, że to jedynie fikcja literacka... Czekam, czekam z niecierpliwością na ostatni tom trylogii. Tylko co ja zrobię po przeczytaniu całości? Zapewne będę tęsknić. Tak jak tęskni się za dobrymi znajomymi...

Moja ocena: +5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis.